Jak opisuje gazeta, prawnik ze Śląska, Ryszard K., twierdzi, że poseł uderzył go w twarz i próbował zaatakować jego żonę. Do incydentu doszło w maju 2002 roku na przejściu granicznym w Łysej Polanie. - To nieprawda. Chciałem tylko, żeby samochody, które próbowały wcisnąć się bez kolejki, wróciły na swoje miejsce. Gestykulowałem i mogłem przez otwarte okno musnąć bądź trącić kierowcę - tłumaczył w sądzie poseł PiS. Żonę Ryszarda K. miał zaś "tylko przytrzymać", kiedy się na niego rzuciła. Wersję Zawiszy potwierdzali m.in. jego żona i Ludwik Dorn. Sąd Rejonowy w Jaworznie dał im wiarę i uniewinnił posła, ale sąd drugiej instancji kazał powtórzyć proces. Poseł Zawisza nie stawia się jednak w sądzie, zasłaniając się nawałem obowiązków - pisze "Rzeczpospolita".