. "Przyznaję, że przez wiele lat po wojnie trwaliśmy przy czarno- białej wizji rzeczywistości. My, którzy przybyliśmy ze Wschodu, byliśmy dobrzy, a wartość tych, którzy walczyli o Polskę na Zachodzie, była mniejsza. Teraz wszystko się odwróciło. To źle. Nie tylko dla nas, tych, którzy budowali nową Polskę po wojnie. To źle dla przyszłych pokoleń" - ocenił Jaruzelski. Podkreślił, że może dziś chodzić z podniesioną głową, ponieważ jego ekipie udało się bez rozlewu krwi dotrzeć do punktu, w którym były możliwe przemiany. "Jest tu pewien paradoks: wprowadziłem stan wojenny, a jednocześnie byłem architektem 'okrągłego stołu' i przejścia do demokracji. Inaczej mówiąc, bez stanu wojennego nie byłoby 'okrągłego stołu'. Nie wykluczam, że to i tak by się stało, ale znacznie później i nie wiadomo, za jaką cenę" - oświadczył Jaruzelski. Podkreślił, że nie broni siebie, tylko całego pokolenia Polaków, "którzy służyli Polsce takiej, jaka była". Jak zaznaczył, nie raz podejmował trudne decyzje, które jego zdaniem były absolutnie konieczne. "Uważam, że udało mi się, służąc Polsce - takiej, jaką ona rzeczywiście była w rzeczywiście istniejącym świecie, a nie w abstrakcji, na księżycu - zrobić coś pożytecznego, szczególnie dla sił zbrojnych i bezpieczeństwa kraju" - powiedział. Wyraził ubolewanie za wszystko, co zrobił źle on sam i jemu podległe struktury. Zaznaczył jednak, że o niektórych rzeczach w Polsce nie mógł wiedzieć, a tym samym mieć na nie wpływu. Nawiązując do procesów sądowych, w których grozi mu dożywocie, powiedział, że szanuje organy sądowe i ich wyroki, ale dla niego ważniejsze są opinie i deklaracje związku weteranów i wielu innych organizacji, które na spotkaniach i w listach wyrażają dla niego poparcie.