Do tragedii na jednym z osiedli w Koninie doszło 14 listopada br. Podczas próby wylegitymowania przez policję 21-latka i dwóch 15-latków najstarszy mężczyzna zaczął uciekać. Z informacji policji wynika, że kiedy 21-latek nie reagował na wezwania do zatrzymania, goniący go funkcjonariusz użył broni. Zdaniem policji był do tego zmuszony. Postrzelony w okolicę serca 21-letni Adam zmarł. Postępowanie w tej sprawie wszczęła najpierw Prokuratura Okręgowa w Koninie, później sprawę przejęła Prokuratura Regionalna w Łodzi. Do tej pory nie udało się przesłuchać funkcjonariusza, który śmiertelnie postrzelił 21-latka. Jest w szpitalu psychiatrycznym. Stonoga ujawnił policjantów Jak czytamy w piątkowej "Gazecie Wyborczej", po śmierci 21-latka w Koninie do akcji "wkroczył" kontrowersyjny biznesmen Zbigniew Stonoga. Po tragedii przyjechał do Konina i w imieniu rodziny zmarłego przemawiał na pogrzebie. Na tym się jednak nie skończyło. Stonoga ujawnił bowiem na Facebooku imiona i nazwiska policjantów, którzy 14 listopada brali udział w interwencji. O funkcjonariuszu, który oddał strzał, pisał, że "był wielokrotnie karany za służbowe przewinienia, a psycholog stwierdził u niego wysoki poziom agresji. Zarzucił też policjantowi, że w chwili tragedii był pod wpływem środków odurzających" - czytamy. Policja zaprzecza relacjom biznesmena i, jak podaje gazeta, określa je jako stek kłamstw. Następnie do sieci trafił film, na którym widać, jak Stonoga stoi przed domem drugiego z policjantów, który brał udział w akcji. Z jego ust miała paść nazwa miejscowości, w której mieszka. Rodzina w strachu "Żyjemy w strachu. Pojawiły się groźby pozbawienia życia, ale nie chcemy o tym rozmawiać" - wyznaje w rozmowie z dziennikarzem "Gazety Wyborczej" jeden z bliskich policjanta, który oddał strzał. Jak czytamy, do tej pory jednak żadne zawiadomienie od rodziny funkcjonariusza nie wpłynęło. Policja nie ujawnia, czy jego rodzinę objęto ochroną. Więcej w "Gazecie Wyborczej".