Tarcza antyfastfoodowa ma zapewnić dzieciom ochronę przed niezdrowym jedzeniem i słodkimi napojami. Dlatego już od 1 września w sklepikach szkolnych nie będzie wielu słodyczy, chipsów i napoi gazowanych. Niezdrowe przekąski zastąpią kanapki z żytniego pieczywa, jogurty, soki i woda źródlana. Biorąc pod uwagę fakt, że polskie dzieci są jednymi z najszybciej tyjących w Europie, pomysł wychodzi naprzeciw problemowi otyłości. Jednak zmiany, a właściwie szczegółowe wytyczne nt. sprzedawanej żywności, budzą poważne wątpliwości dyrektorów szkół. "Ministerstwo Zdrowia chce zakazać wszelkich sosów i majonezu w kanapkach, dopuszcza tylko keczup, którego 100 g zrobiono z co najmniej 120 g pomidorów. A w 100 g szynki użytej do szkolnych kanapek nie może być więcej niż 10 g tłuszczu" - czytamy w "Gazecie Wyborczej". Dyrektorzy twierdzą, że nie są przygotowani do tak wnikliwego sprawdzania, co kryje się w szkolnych przekąskach. Sanepid odpowiada, że takie informacje dostępne są na każdym z produktów. Zastrzeżenia zgłaszają również przedstawiciele Konfederacji "Lewiatan" , która zrzesza przedsiębiorców. "Te rozwiązania nie wpłyną na zmianę nawyków żywieniowych. Doprowadzą najwyżej do tego, że prowadzący sklepiki będą musieli je zamknąć, ponieważ nie sprostają wymaganiom" - mówi "GW" dr Dobrawa Biadun, ekspertka Lewiatana. Więcej na ten temat w artykule Olgi Szpunar, Justyny Sucheckiej i Aleksandry Gruszczyńskiej w "GW".