Chodzi o głośną sprawę zabójstwa pod Jarocinem. Na początku 2018 r. Eryk J. wtargnął do domu w Cerekwicy Starej, ubrany w czarny kombinezon i kominiarkę z czaszką. Miał przy sobie osiem noży, w tym dwa bagnety wojskowe. Zamordował śpiące małżeństwo, po czym zaatakował ich dwie dorosłe córki. Jedna z nich była w 38. miesiącu ciąży ze sprawcą ataku. Kobieta została ciężko ranna, a dziecko zmarło kilka miesięcy po urodzeniu.Podczas śledztwa okazało się, że mężczyzna zabił, bo nie chciał być ojcem. Został skazany za zabójstwo dwóch osób i usiłowanie zabójstwa dwóch kolejnych. Jego adwokaci próbowali dowieść, że był niepoczytalny, a teraz domagają się uchylenia wyroku, argumentując, że został wydany przez sędzię wybraną przez nową KRS, która - ich zdaniem - nie miała prawa orzekać.Prowadząca sprawę sędzia Katarzyna Maciaszek została delegowana do sądu okręgowego z rejonowego, gdy rozpoczynał się proces. W trakcie jego trwania otrzymała jednak nominację na sędziego okręgowego, a jej kandydaturę poparła Krajowa Rada Sądownictwa, wybrana już po reformie przeprowadzonej przez PiS. Jak mówi w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" Bartłomiej Przymusiński, rzecznik Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia", "to pierwszy przypadek, gdy powołanie sędziego przez nową Krajową Radę Sądownictwa może doprowadzić do uchylenia wyroku w tak poważnej sprawie". Zdaniem Przymusińskiego takich przypadków może być więcej.Jak przypomina dziennik, obiekcje co do tego, czy sędziowie wskazani przez nową KRS mogą orzekać, pojawiły się po wyroku TSUE, który stwierdził, że "istnieją uzasadnione wątpliwości co do niezależności KRS od polityków". W czwartek 23 stycznia trzy połączone izby Sądu Najwyższego wypowiedzą się w sprawie wyroków wydanych przez składy, w których znaleźli się tacy sędziowie. Więcej w "Gazecie Wyborczej".