"Gazeta Polska Codziennie" pisze o przemyśleniach Siwkowa na temat zamachu na Stany Zjednoczone, które przedstawił on w rosyjskim tygodniku "Wojskowo-Przemysłowy Kurier" ("WPK"). "Codzienna" przypomina, że szef Akademii Problemów Geopolitycznych jest byłym wojskowym, znanym z wypowiedzi na temat ewentualnego wybuchu wojny między Rosją a Zachodem oraz wiernym zwolennikiem doktryny wojennej, forsowanej przez prezydenta Rosji Władimira Putnia. W swoich poprzednich wywiadach były wojskowy wielokrotnie atakował USA i państwa europejskie, które według niego wzniecają "histerię przeciwko działaniom Rosji". W artykule dla "WPK" Siwkow zasugerował, że kluczową rolę w narracji przeciwko polityce Kremla odgrywają właśnie Stany Zjednoczone, które powinny zostać zaatakowane bronią atomową. "Strategicznym miejscem na wybuch takiej bomby byłby np. uskok San Andreas, znajdujący się u wybrzeży Kaliforni. Powstałe wskutek wybuchu bomby atomowej tsunami całkowicie zniszczyłoby infrastrukturę USA" - napisał Siwkow. Jego zdaniem odpowiednim miejscem na atak byłby też Park Narodowy Yellowstone. "Można uruchomić niewielkie siły, które doprowadziłyby do wybuchu tamtejszego wulkanu, co byłoby katastrofalne w skutkach dla całego USA" - grozi Siwkow. Jak sądzi, w początkowej fazie wybuch wulkanu spowodowałby śmierć wielu milionów ludzi, kolejne ofiary miałby pochłonąć popiół wulkaniczny, a zniszczone szlaki komunikacyjne uniemożliwiłyby ucieczkę przed tragedią.