Władimir Cziżow nie ukrywał, że Moskwa w walce politycznej chętnie sięga po broń, jaką stanowi zakaz importu produktów żywnościowych. Mówiąc o wojnie mlecznej, którą Rosja prowadzi obecnie z Litwą, przypomniał sukces sprzed lat. "Codzienna" przypomina, że wojna mięsna z Polską rozpoczęła się w 2005 r. Rosyjskie władze zatrzymały na terenie Federacji kilka transportów z wieprzowiną. Miały one trafić za naszą wschodnią granicę na podstawie sfałszowanych świadectw weterynaryjnych. Śledztwo prowadzone w tej sprawie w Polsce wykazało, że dokumenty istotnie były podrobione, ale trefne mięso nawet nie przejeżdżało przez terytorium naszego kraju. Cziżow zauważa z satysfakcją, że spór z Polską o wieprzowinę "zakończył się zmianą rządu". W ocenie dr. Jerzego Targalskiego ze Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego przesłanie Cziżowa jest skierowane przede wszystkim do Unii Europejskiej, która wzięła w obronę interesy Litwy. "Rosja mówi: na Litwie zrobimy to, co chcemy, tak jak robimy to w Polsce" - zauważa dr Targalski. Wypowiedź przedstawiciela Rosji przy UE jest jego zdaniem skierowana także do Polaków. Cziżow chce nam powiedzieć "macie być grzeczni i głosować na tych, na których my chcemy, żebyście głosowali, bo jak nie, to zrobimy wam powtórkę z przeszłości". Europoseł Prawa i Sprawiedliwości Ryszard Czarnecki uważa, że czas ukazania się wywiadu z Cziżowem nie jest przypadkowy. "To taka wrzutka medialna ze strony Rosji, która jest zaniepokojona możliwością powtórnego dojścia PiS‑u do władzy. Usiłuje więc straszyć, że jeśli PiS znów będzie rządzić, to popsują się relacje ekonomiczne Polski z Rosją. Ale to są strachy na Lachy" - mówi "Codziennej".