Reklama

"GPC": Problemy Polaka po zamachu w Berlinie

Polski przewoźnik, którego ciężarówka została użyta do zamachu w Berlinie, walczy o odszkodowanie od Niemiec w związku z wydarzeniami z grudnia 2016 r. "Jestem załamany podejściem Niemców, nie tak to sobie wyobrażałem" - mówi Ariel Żurawski w rozmowie z "Gazetą Polską Codziennie".

Ariel Żurawski jest właścicielem firmy, do której należała ciężarówka użyta w zamachu w Berlinie. Podczas śledztwa pojazd był przetrzymywany przez stronę niemiecką. Został także w kilku miejscach uszkodzony. Straty, jakie powstały w związku ze zdarzeniem, Żurawski oszacował na 100 tys. euro.

Tymczasem pełnomocnik niemieckiego rządu Kurt Beck podczas ostatniego spotkania z Żurawskim poinformował go, że Niemcy mogą wypłacić Polakowi 10 tys. euro odszkodowania.

- Jestem załamany podejściem Niemców, nie tak to sobie wyobrażałem. Niemcy nadal stoją na stanowisku, że nic mi się nie należy. A moim zdaniem to państwo niemieckie w całości ponosi odpowiedzialność za tę sytuację - mówi Żurawski w rozmowie z "GPC".

W sprawie wciąż nie osiągnięto porozumienia. Adwokat Żurawskiego, Stefan Hambura, zapowiedział, że pozwie państwo niemieckie do sądu.

Reklama

Do zamachu w Berlinie doszło 19 grudnia 2016 r. Tunezyjczyk Anis Amri porwał z parkingu ciężarówkę należącą do firmy Ariela Żukowskiego, zabił polskiego kierowcę - Łukasza Urbana, a następnie wjechał nią w tłum ludzi na jarmarku bożonarodzeniowym. W zamachu zginęło 12 osób. Do dokonania ataku przyznało się tzw. Państwo Islamskie.

Więcej w "Gazecie Polskiej Codziennie".

INTERIA.PL

Reklama

Reklama

Reklama