Warszawska prokuratura wszczęła już postępowanie wyjaśniające odnośnie "podejrzanych lotów". Sprawa ujrzała światło dzienne w kampanii wyborczej w 2005 r. Jak ustalili dziennikarze portalu Niezależna.pl, pani premier miała wykorzystać swój poselski mandat i odwiedzać w Gdańsku córkę. W tym czasie była posłem z regionu radomskiego. Co więcej, do wszystkiego się publicznie przyznała i podczas debaty z Markiem Suskim stwierdziła, że "latała do Gdańska do córki, która tam mieszka i studiuje". W obronie Ewy Kopacz stanął wówczas Donald Tusk, który określił Marka Suskiego mianem "damskiego boksera". Dotąd - jak akcentuje dziennik - pani premier nie poniosła z tego tytułu żadnych konsekwencji. Teraz sprawie przyjrzą się jednak śledczy. "Uprzejmie informuję, że 24 sierpnia do Prokuratury Okręgowej w Warszawie wpłynęło pismo osoby fizycznej przesyłające kopię przedmiotowego artykułu z "niezalezna.pl" zatytułowanego "Kopacz atakuje Dudę. Sama dotąd nie wytłumaczyła się z lotów na koszt podatnika do swojej córki", z żądaniem wszczęcia w tym zakresie postępowania. Pismo to zostało potraktowane jako zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa - poinformował w rozmowie z "Gazetą Polską Codziennie" prokurator Przemysław Nowak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Marek Suski odniósł się też od zarzutów, jakie Ewa Kopacz skierowała po poniedziałkowej publikacji "Newsweeka" w stronę prezydenta Andrzeja Dudy i stwierdził, że pani premier "dzisiaj oczywiście ubrała się w ornat i na mszę ogonem dzwoni, potępiając Andrzeja Dudę". Ewa Kopacz poniesie konsekwencje? Wypowiedz się!