Jak podał "Bild", powołując się na tajne zdjęcia satelitarne, w obwodzie kaliningradzkim rozmieszczono "dwucyfrową liczbę" mobilnych platform samochodowych z lądowymi pociskami balistycznymi krótkiego zasięgu, określanymi przez NATO jako SS-26 Stone. Ich rozmieszczenie miało trwać około roku. W zasięgu rakiet (do 500 km), znajduje się całe terytorium Polski, krajów bałtyckich oraz okolice Berlina. "Przypomnę, że 8 grudnia pojawiły się też informacje o wylądowaniu pierwszych rosyjskich samolotów myśliwskich Su-27 na lotnisku wojskowym w Baranowiczach na Białorusi. To może być początkiem utworzenia w tym kraju rosyjskiej bazy lotniczej. Widać wyraźnie, że Rosji nie zależy na zmniejszeniu napięcia z krajami NATO w regionie" - mówi b. wiceszef MSZ-etu Krzysztof Szczerski. W opinii politologa dr. Jerzego Targalskiego ze Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego Moskwie zależy przede wszystkim na sukcesie propagandowym. "Kreml używa informacji o iskanderach, kiedy chce postraszyć Polaków i wymóc na nich posłuszeństwo. Czy rakiety rzeczywiście zostały rozmieszczone w obwodzie kaliningradzkim, czy nie, nie ma więc żadnego znaczenia strategicznego. Ma to wyłącznie znaczenie propagandowe - stwierdza w rozmowie z "Codzienną" dr Targalski. "GPC" przypomina, że doniesienia "Bilda" pojawiły się na kilka dni przed wyznaczoną na 19 grudnia wizytą w Warszawie Siergieja Ławrowa. "To nie jest przypadek. Tak Kreml rozmawia z sąsiadami, zwłaszcza tymi, których chce zastraszyć. Tak było też w 2009 r. Premier Donald Tusk spotkał się z ówczesnym premierem FR Władimirem Putinem, podczas gdy armia rosyjska ćwiczyła atak nuklearny na Warszawę" - ocenia prof. Andrzej Nowak.