Jak pisze "Gazeta Polska Codziennie", zdaniem Ewy Błasik, wdowy po gen. Andrzeju Błasiku, a także w opinii wielu innych polityków, wczorajsza publikacja nagrań z kokpitu Tu-154M, to "próba przykrycia" publikacji książki Rotha "Tajne akta S", która dzisiaj ma się ukazać w księgarniach w Niemczech. Jürgen Roth, niemiecki dziennikarz śledczy, powołując się na notatki niemieckich tajnych służb, udowadnia, że w Smoleńsku doszło do zamachu. ""(Dokument - red.) Nosi datę z marca 2014 roku. Wtedy funkcjonariusz BND wysłał depeszę do centrali w Pullach, którą sporządził po rozmowach przeprowadzonych z wysokim rangą członkiem rządu polskiego oraz czołowym funkcjonariuszem rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB). W dokumencie utrzymuje się między innymi co następuje: "Możliwym wyjaśnieniem przyczyny katastrofy TU-154 z 10.04.2010 w Smoleńsku jest wysoce prawdopodobny zamach przy użyciu materiałów wybuchowych przeprowadzony przez Wydział FSB działający pod przykryciem w ukraińskiej Połtawie, pod dowództwem generała Jurija D. z Moskwy" - można przeczytać w książce Rotha. Jej fragmenty ujawnił już wczoraj telewizja Republika. Można je przeczytać TUTAJ. Zlecenie zamachu miał wydać wysoki rangą polski urzędnik: "wiele poszlak wskazywało, że mogło jednak dojść do jednej lub kilku eksplozji. Tu należy przypomnieć raport BND z marca 2014 r. W dokumencie tym nie tylko utrzymywano, że zlecenie zamachu na Tu-154M pochodziło 'bezpośrednio' od wysokiego rangą polskiego polityka i było kierowane do generała FSB Jurija D. Nie udało się ustalić, kiedy i gdzie do tego doszło" - pisze Jürgen Roth. Dziennikarz nie ujawnił nazwiska polskiego urzędnika, który zlecił zamach. Książka Rotha – teoria spiskowa czy prawda? Dyskutuj!