Jego zdaniem elektorat PO jest rozczarowany partią pod przywództwem Donalda Tuska, a obecny przewodniczący PO toruje Jarosławowi Kaczyńskiemu drogę do premierostwa. Według Gowina, szeregowi członkowie PO oczekują jego debaty z premierem, przeciwny jest natomiast aparat partyjny, który podlega obecnemu szefowi partii. "Wyrzucając mnie z PO, Donald Tusk musiałby ulec szałowi cezarów, popaść w pychę i oderwać się od rzeczywistości. Na razie przydarzyło się, to tylko niektórym jego współpracownikom" - uważa Gowin. Pytany przez "Rzeczpospolitą" o to, czy zagłosuje zgodnie z klubem w sprawie projektu nowelizacji ustawy o finansach publicznych dotyczącym zawieszenia pierwszego progu ostrożnościowego, zapowiada, że nie zmieni zdania, jeśli nie usłyszy nowych argumentów: "Mamy rację w tym sporze. Tak ważnych zmian jak likwidacja progu ostrożnościowego nie można przeprowadzać na chybcika. A konieczność nowelizacji budżetu, to dowód, że w przeszłości mieliśmy rację domagając się systemowego ograniczania wydatków czy redukcji zatrudnienia w administracji". Gowin podkreśla, że widzi potrzebę głębokich zmian rządowych. Uważa, że nawet jeśli przegra starcie z Tuskiem, "to nie musi ponieść porażki, bo premier już teraz przejmie poszczególne punkty jego programu". "Czuję się jak Donald Tusk A.D. 2001. Swój program wyborczy w 100 proc. mógłbym ułożyć z wypowiedzi samego Donalda Tuska. Tylko, że byłyby to wypowiedzi sprzed dwunastu, dziesięciu, siedmiu, pięciu, czy nawet trzech lat. Problem w tym, że kiedy dzisiaj formułuję postulaty, które wcześniej wychodziły z ust dawnego Donalda Tuska, to dzisiejszy Tusk twierdzi, że szkodzę partii. Zresztą, skoro premier jest pewien swojego zwycięstwa, to dlaczego tak się denerwuje i odmawia mi debaty?" - zastanawia się w rozmowie z "Rz" były minister sprawiedliwości. Deklaruje, że gdyby doszło do koalicji PO z SLD, to on wystąpiłby z partii. DYSKUTUJ NA FORUM!