Ewa Cichocka i Daniel Flis opisują w "Gazecie Wyborczej" - jak to ujęli - "wyjątkową czujność" obywateli nadzorujących prawidłowy przebieg niedzielnych wyborów. Starsza pani z komitetu wyborczego Jacka Wilka "czuwała na krześle obok komisji" i notowała każde oddania głosu wraz z godziną wrzucenia kartki do urny. "Nie ma lepszego sposobu na sprawdzenie, ile oddano głosów" - tłumaczyła. Reprezentant komitetu Grzegorza Brauna, którego wiek autorzy artykułu oceniają na ponad 60 lat, "postanowił nic nie pić, aby nie wychodzić do toalety i ani na chwilę nie stracić z oczu członków komisji". "Koleżanka z innej komisji - nie powiem z której - na wszelki wypadek założyła pampersa" - powiedział dziennikowi. Więcej w "Gazecie Wyborczej".