"Gorąco namawiamy rząd, by odłożył ten eksperyment o rok i rozważył, czy na pewno warto iść śladem Rosji lub Węgier, zastępując rynek edukacyjny państwowym monopolem" - pisze dziennik. "Podręcznik przekazuje wiedzę w wersji "dla maluszków". Także większość rysunków jest przeznaczona chyba dla młodszych dzieci, i to z innej epoki" - punktuje "Wyborcza". "Nudne i ckliwe teksty to nie tylko strata okazji do przekazania wiedzy czy wprowadzenia dzieci w świat kultury. Niezaciekawione pierwszaki nie zaangażują się w naukę czytania i pisania" - dodaje. Dziennik podkreśla, że rządową rewolucję w edukacji najmłodszych warto byłoby odłożyć - choćby o rok. "Czy nie lepiej cywilizować rynek, narzucając wydawcom ograniczenia cenowe, tak jak zresztą rząd chce zrobić w starszych klasach?" - podsumowuje dziennik.