Rosja zbroi się ponad stan - pisze w "Gazecie Wyborczej" Wacław Radziwinowicz, przedstawiając finansowe problemy kraju, który za wszelką cenę chce pokazać światu militarną potęgę. Wisienką na torcie w czasie sobotniej defilady miał był rzekomo najnowocześniejszy na świecie czołg T-14 "Armata". Szumnie zapowiadana rewelacja skompromitowała się jednak na wczorajszej już ostatniej generalnej próbie defilady. Jeden z 24 czołgów T-14 raptem rozkraczył się na placu Czerwonym przed samą trybuną. Stojącą maszynę musiały omijać inne czołgi, wozy pancerne, działa samobieżne. Czy Rosja rozpocznie masową produkcję tych maszyn? "T-14 to jeszcze nie jest maszyna gotowa do tego, by rozpocząć jej seryjną produkcję, raczej prototyp, który trzeba będzie jeszcze długo i za duże pieniądze dopracowywać. A tych pieniędzy Rosji zaczyna brakować" - ocenia na łamach "Gazety Wyborczej" Rusłan Puchow, dyrektor Moskiewskiego Centrum Analizy Strategii i Technologii. Centrum kierowane przez Puchowa opracowało i opublikowało przyjętą z wielkim zainteresowaniem na świecie analizę problemów w realizacji państwowego programu przezbrojenia armii Federacji Rosyjskiej. Dokument dowodzi, że Rosji nawet w czasie naftowej prosperity nie stać było na realizację ambitnych planów wzmocnienia armii, a w gnębiącym kraj kryzysie stały się one zupełnie nierealne - czytamy. Realizacja ambitnych planów, którymi Moskwa wystraszyła świat, buksuje. Przestarzały przemysł obronny nie radzi sobie z zadaniami, a ceny różnych rodzajów broni, wyznaczane przez państwowych planistów, okazują się drastycznie zaniżone. Więcej w "Gazecie Wyborczej". Grozi nam kolejna Zimna Wojna? Dołącz do dyskusji!