W wyniku nowelizacji przepisów od 27 stycznia 2014 roku gwałt ścigany jest z urzędu, a nie na wniosek pokrzywdzonej osoby. Jak wynika z badań przeprowadzanych na zlecenie profesor Małgorzaty Fuszary, pełnomocnik rządu do spraw równego traktowania, spora grupa policjantów nie miała pojęcia o zmianie kodeksów karnego i postępowania karnego. W 22 procentach przypadków policjanci żądają od ofiar gwałtu, by składały wniosek o ściganie, chociaż zgodnie z nowymi przepisami nie muszą tego robić - pisze "Gazeta Wyborcza". Takie przypadki zdarzały się nawet kilka miesięcy po zmianie ustaw. Co więcej, z raportu wynika, że nieuświadomieni policjanci nie zostali później pouczeni co do popełnionych błędów. W 17 procentach spraw zakończono postępowanie uzasadniając to niechęcią pokrzywdzonej osoby do udziału w dochodzeniu: ofiary odmawiały udziału w postępowaniu lub składania zeznań. Zgodnie z nowymi przepisami, dochodzenie powinno być kontynuowane niezależnie od zainteresowania pokrzywdzonego. "Odnoszę wrażenia, że cele nowelizacji nie są realizowane. Jeśli ofiara gwałtu odmawia udziału w postępowaniu, organy ścigania przyjmują to z ulgą i nie robi nic, żeby ją wesprzeć" - komentuje autor raportu adwokat Artur Pietryka.