Według "Gazety Wyborczej", przed prokuratorem Jarosław Kaczyński przedstawił się jako ofiara austriackiego biznesmena Geralda Birgfellnera. Polityk miał również pomijać niewygodne dla siebie fakty. Przesłuchanie, z którego pochodzą opublikowane fragmenty, dotyczyły procesu wytoczonego dziennikowi przez Kaczyńskiego po tym, jak "Gazeta Wyborcza" opisała sprawę Srebrnej. Co zatem zeznał prezes PiS? Jak czytamy, "Jarosław Kaczyński nie miał wiedzy, że prowadzone rozmowy są nagrywane, wręcz nie wyobrażał sobie tego, bowiem nie jest to normalny obyczaj, żeby nagrywać tego typu rozmowy". W kolejnym fragmencie możemy się dowiedzieć, że "[Jarosław Kaczyński] zaprzeczył, aby zlecał wykonanie Geraldowi Birgfellenrowi jakichkolwiek prac. Mógł rozmawiać z nim w kategoriach ogólnych, mając na względzie, że realizacja przedsięwzięcia była dla spółki bardzo ważna". Wreszcie "Birgfellner mógł pozostawać w mylnym i nieznajdującym w niczym potwierdzenia przeświadczeniu, że to Jarosław Kaczyński decyduje w sprawach spółki Srebrna" - to kolejny fragment relacji z przesłuchania prezesa PiS, które odbyło się 27 czerwca 2019 roku. Fragmenty przesłuchania i jego omówienie są częścią postanowienia prokuratorskiego o odmowie wszczęcia śledztwa w sprawie oszustwa. Przypomnijmy, że zawiadomienie złożył Birgfellner. Według Austriaka, Kaczyński go oszukał, zlecając pracę przy projekcie dwuwieżowego drapacza chmur Srebrna Tower w centrum Warszawy, a potem nie płacąc. Jak czytamy w "Gazecie Wyborczej", Kaczyński podczas przesłuchania nie wspomniał m.in. o spotkaniu z prezesem PEKAO SA Michałem Krupińskim, do którego doszło 21 marca 2018 roku w siedzibie PiS, ani też o kopercie z 50 tysiącami zł, którą miał otrzymać od Birgfellnera ksiądz Rafał Sawicz. Więcej w "Gazecie Wyborczej".