"Pierwszy raz Rosja przyznała, że to jej własne siły, a nie 'ochotnicy' w nieoznaczonych mundurach (...), bezpośrednio zaatakowały ukraińską armię. Ryzyko eskalacji (konfliktu) - z co najmniej możliwym zaangażowaniem sił NATO - jest niezwykle wysokie" - ostrzega w komentarzu redakcja brytyjskiego dziennika. Gazeta zauważa, że decyzja Ukrainy o przepłynięciu holownika i dwóch kutrów przez Cieśninę Kerczeńską między okupowanym przez Rosję Krymem a rosyjskim terytorium "mogła być celową próbą przyciągnięcia uwagi na tydzień przed planowanym spotkaniem prezydenta Rosji Władimira Putina z prezydentem USA Donaldem Trumpem podczas szczytu G20" w Argentynie. Dziennik podkreśla jednak, że zgodnie z umową z 2003 roku oba kraje mają swobodę żeglugi w Cieśninie Kerczeńskiej i na Morzu Azowskim, a "Kijów zaznacza, że zawiadamiając Moskwę o swoich zamiarach z wyprzedzeniem, i tak wyszedł poza swoje prawne zobowiązania". Odwracają uwagę od problemów wewnętrznych W komentarzu "FT" czytamy jednak, że "chociażby niewielkie zwiększenie napięć posłuży zarówno Putinowi, jak i prezydentowi Ukrainy Petrowi Poroszence do odwrócenia uwagi od problemów wewnętrznych". Dziennik cytuje opublikowane w ubiegłym tygodniu wyniki sondażu, zgodnie z którymi 61 proc. Rosjan obarcza Putina całą winą za stagnację gospodarczą kraju i inne problemy. Z kolei Poroszenko źle wypada w sondażach przed zaplanowanymi na marzec wyborami prezydenckimi, a mimo strukturalnych i antykorupcyjnych reform Kijowa poziom życia Ukraińców w efekcie presji z Rosji znacznie się obniżył. "Państwa zachodnie powinny podchodzić do jakiegokolwiek starcia zbrojnego z Rosją tak samo ostrożnie jak w 2014 roku (gdy Moskwa zaanektowała Krym - PAP). Ale powinny jasno dać do zrozumienia, że nie są gotowe na przyglądanie się, jak Rosja de facto anektuje Morze Azowskie, jak to zrobiła z Krymem, oraz nałożyć nowe mocne sankcje, o ile Moskwa nie zagwarantuje bezpiecznego korytarza ukraińskim okrętom" - czytamy. Poważny test dla Trumpa "FT" podkreśla, że w tym kontekście przed "poważnym testem staje Trump". "Odmawiając krytyki Putina, amerykański prezydent oskarżył o stratę Krymu swojego poprzednika Baracka Obamę. Wielu krytyków (Trumpa) w Kongresie i poza nim natychmiast z chęcią obarczy odpowiedzialnością Trumpa, jeśli Morze Azowskie zostanie 'utracone' na rzecz Rosji za jego prezydentury" - konkluduje redakcja brytyjskiego dziennika.