Umowa na dostawę Mistrali (okrętów desantowych - red.) została zawarta między Francją i Rosją kilka lat temu. Wówczas mogło się wydawać, ze zarówno Rosja, jak i cała Europa będą współpracować w obliczu tych samych zagrożeń. Gdy zaogniła się sytuacja na Ukrainie, a Putin dokonał aneksji Krymu, Paryż ze współpracy technologicznej z Rosją nie zrezygnował i zobowiązał się dostarczyć zamówione okręty desantowe. Didier Philippe w rozmowie z Jędrzejem Bieleckim zapewnia, że w związku z konfliktem sprzęt zostanie dostarczony dopiero w październiku. Podkreśla, że francuskie konsorcjum wywiąże się z umowy tylko wtedy, gdy "Kreml nie pójdzie dalej w agresji przeciw Ukrainie". "Podobną strategię przyjęły inne kraje, które dostarczały broń Rosji" - dodaje Philippe, wymieniając tutaj Wielką Brytanię, Niemcy, USA i Włochy. Dostawa okrętów zagrożeniem dla Europy Środkowej? Problem leży jednak gdzie indziej. Dostarczenie okrętów może stanowić zagrożenie dla całej Europy Środkowej - bez względu na to, kiedy zamówienie zostanie zrealizowane. W wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" Philippe zaznacza, że jednocześnie francuski rząd zaoferował Polsce pomoc w zabezpieczaniu przestrzeni powietrznej. Jego zdaniem to "wyraz solidarności w obliczu zagrożenia ze wschodu". Francja oferuje "pomoc" Francuski koncern idzie jeszcze dalej w tych zapewnieniach i oferuje Polsce błyskawiczną pomoc, gdyby Rosjanie pojawili się przy naszej granicy. Philippe pytany o ochronę przed rosyjskimi rakietami Iskander zapewnia, że Francja ma potencjał i jest w stanie zniszczyć rakiety naddźwiękowe i manewrujące. Gdy w rozmowie pada pytanie o to, czy technologia, do której Polska otrzymałaby dostęp, byłaby lepsza od tego, co mają Rosjanie, rozmówca "Rz" unika jasnej odpowiedzi. Więcej w "Rzeczpospolitej".