- Po dwóch miesiącach znajdowałam podpisane przez siebie pisma, które ktoś przetrzymał, nie nadając im urzędowego biegu. Niby nikt nie kwestionował mojej decyzji wprost, ale sprawiał, że nie wchodziła ona w życie - wyjaśnia minister spraw zagranicznych. Zdaniem Fotygi, powodem jest fakt, że jej przyjście do resortu naruszyło układ panujący w polskiej dyplomacji. - Dyplomaci są zwykle ludźmi ogładzonymi i przyjemnymi w obyciu. Ale są to pozory, które mogą mylić - ocenia. I tłumaczy, dlaczego musiała dokonać licznych zmian personalnych w resorcie i na placówkach dyplomatycznych. - Kadry dyplomatyczne wymagały pewnego przewietrzenia. Nie mówię o partyjnych czystkach, ale zmianie pokoleniowej. Jest wielka różnica mentalności między ludźmi wychowanymi w wolnej Polsce, a osobami żyjącymi przez większość życia w państwie niesuwerennym. W dodatku, co też się zdarzało, kształconymi w Moskwie - mówi Fotyga. W rozmowie z "Wprost" Fotyga opowiada też o kulisach negocjacji w Brukseli, wyjaśnia, dlaczego Polska nie rezygnuje z systemu pierwiastkowego i ujawnia, dlaczego chce odpocząć... od Unii Europejskiej. Cała rozmowa Marcina Dzierżanowskiego i Grzegorza Sadowskiego z Anną Fotygą w najbliższym wydaniu tygodnika "Wprost", w sprzedaży od poniedziałku, 2 lipca.