"Tego w Polsce dawno nie było: Jarosław Kaczyński jeździ po kraju. Kampanie wyborcze poprzednich lat sprawiały wrażenie, że 70-letni prezes partii rządzącej nie chce już znajdować się w świetle jupiterów. Zaprawiony w politycznych bojach wiarus bez żadnego urzędu państwowego wydawał się być zadowolony z roli szarej eminencji pociągającej za sznurki zza kulis" - pisze korespondent "FAZ" w Warszawie Gerhard Gnauck. Jego zdaniem, właśnie dlatego Kaczyński w ostatnich latach wystawił w pierwszym szeregu młodszych i bardziej koncyliacyjnych polityków, jak Andrzej Duda, czy Beata Szydło. "Opłaciło się: Duda nieoczekiwanie wygrał wybory prezydenckie, narodowo-konserwatywny PiS zwyciężył w wyborach do parlamentu i Szydło została premierem. Tym samym rozpoczął się nowy rozdział w historii Polski. Zwolennicy rządu mówią o socjalnej korekcie gospodarki rynkowej i twardym dbaniu o interes narodowy. Przeciwnicy, o demontażu praworządności i międzynarodowej izolacji" - relacjonuje Gnauck i opisuje dwie konwencje PiS w Opolu i Legionowie, dodając, że Kaczyński często występuje na dwóch-trzech wydarzeniach przedwyborczych dziennie. Zdaniem korespondenta "FAZ", prezes PiS nie jest już tak ostry jak niegdyś, ale wciąż jednoznacznie krytykuje "stary system", który był "niewydolny i niesprawiedliwy" oraz podkreśla, że rząd PiS "odbudował wiarygodność demokracji". Z Berlina Artur Ciechanowicz