Jak czytamy w gazecie, do tej pory o bezpieczeństwo posłów na każdym posiedzeniu dbali wynajęci medycy ze szpitala Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i w pełni wyposażona karetka przed Sejmem. Koszt opisywanej obsługi medycznej to ok. 405 tys. zł. Jednak, jak informuje "Fakt" od 2016 roku oprócz ambulansu, nad posłów czuwać będzie dodatkowo lekarz, który w razie potrzeby nie tylko udzieli <a class="textLink" href="https://top.pl/porady" title="porady" target="_blank">porady</a>, przepisze lekarstwa na receptę, ale też zleci badania. Część z nich będzie można wykonać na miejscu. Taki stan rzeczy umożliwi nowy gabinet lekarski i zabiegowy, który zostanie wybudowany blisko ćwierć miliona złotych tuż przy sali posiedzeń. Skorzystać z niego będą mogli posłowie, a także urzędnicy kancelarii. - Pomoc medyczna na terenie Sejmu obejmuje doraźne przypadki. Lekarze mają interweniować np., gdyby ktoś słabo się poczuł - mówi "Faktowi" poseł PO Jerzy Budnik. - Średnia wieku jest grubo po 50. Trzeba przypomnieć, że jako jedyna grupa zawodowa nie mamy badań okresowych - wylicza inny poseł, Maciej Mroczek z Twojego Ruchu. Sam czasami korzystał z pomocy lekarzy w Sejmie. - Mierzyłem ciśnienie czy szedłem po receptę - opisuje Faktowi sytuacje wymagające interwencji lekarza. Prawda jest jednak taka, że łatwego dostępu do darmowej opieki lekarskiej wymagają nie tylko posłowie, ale wszyscy obywatele - bez względu na to, czy mają legitymację poselską, czy nie. Tymczasem zwykli Polacy muszą czekać w coraz dłuższych kolejkach, a parlamentarzyści będą mieli ją od ręki - podsumowuje "Fakt".