Jak działa "wyborczy szwindel" ujawnia w rozmowie z "Faktem" radny Sławomir Bieńkowski. "Musimy pomyśleć, co zrobić, żeby nie kupili wyborów znowu, lokalnie. Bo ponownie kupią 3000 głosów. To jest czterech radnych" - zdradza. "Jak jeden jest kupiony, to idzie na radnego, idzie na prezydenta, idzie na sejmik - wyjaśnia. Według Bieńkowskiego, za procederem stoi Sojusz Lewicy Demokratycznej, który wszystko finansuje. Poważne oskarżenia padają też pod adresem lokalnego polityka Sojuszu, jednego z najbogatszych Polaków, Krzysztofa Grządziela. "W poprzednich wyborach na tę akcję 50 tys. rzucił" - twierdzi Bieńkowski. "To są ludzie chorzy, jeśli mówią takie rzeczy - odpiera atak Grządziel i jednocześnie przyznaje, że w przeszłości takie oferty mu składano. "Proszono mnie kiedyś, żebym kupował głosy komuś, ale ja zbeształem tę osobę i powiedziałem, że to przestępstwo. "Moja pozycja, póki co, w wyborach lokalnych jest nie do podważenia" - akcentuje. Sprawą powinna zająć się prokuratura - podsumowuje dziennik "Fakt"