Urzędnicy Kancelarii Sejmu skarżą się, że przeciągające się do późnych godzin poselskie obrady dezorganizują im życie - pisze "Fakt". Na przykład ostatnie głosowanie nad poprawkami do budżetu przeciągnęło się do 2.30 w nocy. Wszystko to dlatego, że Jarosław Kaczyński musiał w między czasie odebrać nagrodę Człowieka Roku "Gazety Polskiej". Urzędnicy sejmowi zaczynają się buntować. "Wśród nas są młode mamy, pracujące na 3/4 etatu czy babcie... Jak mamy zajmować się dziećmi czy wnukami, skoro całe noce zarywamy na posiedzenia komisji czy Sejmu" - skarżą się na łamach gazety. Dodatkowo, nocne obrady to konieczność wypłaty nadgodzin. A chodzi o niemałe pieniądze. Jak wyliczył poseł Krzysztof Brejza z PO, koszt nadgodzin i dodatków za pracę w nocy to około 76 tysięcy zł. Więcej w "Fakcie".