Jak dowiadujemy się z tabloidu, mieszkańcy Gubina pracę w niemieckim Lubbenau znaleźli przez pośrednika z Drezna. "Mieli dojeżdżać codziennie ponad 60 km w jedną stronę, by zdążyć na godzinę 16.00 jak nakazał im pracodawca. Zgodzili się i na warunki finansowe oraz czas pracy. Jednak to, co zaczęło dziać się na hali, bardziej przypominało znęcanie się nad ludźmi, niż pracę przy pakowaniu żywności dla jednej z dużych sieci marketów" - czytamy w "Fakcie". Mieszkańcy Gubina mówią w rozmowie z "Faktem": "Pan Jurgen na pierwszym spotkaniu powiedział, że zrobi nam tu drugie Auschwitz. Kiedy ktoś żuł gumę, podchodzili i kazali otworzyć usta. Traktowano nas jak zwierzęta" - dodaje Łukasz Kaczmar. "Do toalety pracownik szedł w asyście. Musiał swoje sprawy załatwiać przy otwartych drzwiach" - opowiada.Jak Polacy są traktowani przez pracodawców na Zachodzie?Gazeta pisze, że także zebrania pracowników też wyglądały jak obozowe apele. Wyciągano jedną osobę, mówiono co zrobiła i karano całą grupę - wspomina inny pracownik, Marek Koleśnik. Ludzie byli karani zresztą za co tylko się dało. "Za wymyślone zagubienie jakiegoś kluczyka, czy źle postawioną skrzynkę odciągano nam pieniądze od wypłaty" - mówi Michał Nikiforowicz.