Jak wyjaśnia tabloid, miejsce spotkania Kaczyńskiego z Ziobrą opatrzone jest tabliczką "Ministerstwo Sprawiedliwości". Nie jest to jednak zwykła siedziba resortu, tylko - jak mówią pracownicy - "drugi gabinet" ministra. Spotkanie trwało godzinę. "Co było takiego ważnego, że prezes PiS teraz odwiedził Ziobrę, a nie Ziobro Kaczyńskiego?" - zastanawia się "Fakt" i pyta, w jakim charakterze wystąpili uczestnicy rozmowy. "Prezes PiS spotkał się z szefem partii koalicyjnej w Zjednoczonej Prawicy? Prezes PiS z ministrem sprawiedliwości? A może Jarosław Kaczyński mający pełnomocnictwa od Srebrna sp. z o.o. z prokuratorem generalnym, od którego zależy czy śledczy rozpoczną śledztwo z doniesienia Geralda Birgfellnera (57 l.), czy odmówią jego wszczęcia?" - dywaguje tabloid. Według rzecznik PiS Beaty Mazurek, chodziło o przedyskutowanie różnic zdań dotyczących ustaw, nad którymi pracować ma Sejm. Mazurek nie sprecyzowała jednak, o co dokładnie chodzi. Z kolei rzecznik resortu sprawiedliwości Jak Kanthak twierdzi, że rozmowa dotyczyła wprowadzenia "przepisów antylichwiarskich" oraz "ścigania na drodze karnej nie tylko osób fizycznych, lecz także firm, gdy dochodzi do łamania praw". Więcej w "Fakcie".