"Fakt" dotarł do nagrania, na którym profesor Milewska-Duda, na prośbę syna Andrzeja Dudy, zbiera od studentów podpisy poparcia dla kandydata PiS. "Zanim przejdę do tematu, to jeszcze pozwolę sobie - dyskretnie! - zrobić taka prywatę na zajęciach. Pierwsze zajęcia, więc sobie na to pozwalam. Mianowicie, jestem mamą Andrzeja Dudy, który startuje jako ten... jako kandydat na prezydenta. I potrzebne mi jest (...). Prosił mnie jeśli mogę zebrać od studentów podpisy. Kto będzie chciał, proszę mi się tutaj podpisać na listy, ja tak poślę rzędami" - usłyszeli studenci krakowskiej uczelni. Jednocześnie profesor Milewska-Duda podkreśla, że ma świadomość nielegalności swojego działania. Niestety, to żałosne usprawiedliwienia tylko pognębia matkę kandydata PiS na prezydenta i profesor szanowanej uczelni. "Oczywiście jest to nieformalna sprawa. Tego na zajęciach robić nie wolno. (...) Kto chce proszę państwa" - "zachęcała" studentów AGH. Profesor Milewska-Duda miała "pecha". Jej przemową nagrywał bowiem jeden ze studentów, który okazał się być zwolennikiem Janusza Korwina-Mikke. Zawiadomiona o sprawie partia KORWiN zamierza zgłosić sprawę do prokuratury. Co na to Andrzej Duda? Kandydat PiS na prezydenta napisał na Twitterze: "Nie pomyślałbym nawet by Rodziców do czegokolwiek namawiać... Mama to Mama. A podpis to nie głos". Kto zatem mija się z prawdą? Profesor Milewska-Duda mówiąca, że "syn prosił" czy Andrzej Duda twierdzący, że "nie pomyślałbym nawet by Rodziców do czegokolwiek namawiać"?