Przypomnijmy. Już w 2010 roku CBA dokonało przeszukania domu Piskorskiego. Sprawa miała dotyczyć dzieł sztuki, a dokładniej umowy z antykwariuszem o sprzedaży przedmiotów zabytkowych. W 1997 roku Piskorski sprzedał kolekcję obrazów i antyków za blisko milion złotych. Jak wówczas mówił, "to była umowa, od której zapłacił podatek i pieniądze wpłacił na konto bankowe". O sprawie informowało m.in. TVN 24. CBA zaczęło się jednak zastanawiać nad tym, czy oszczędności Piskorskiego faktycznie pochodzą ze sprzedaży antyków. - Problem polegał na tym, że antykwariusz już nie żył. Musieliśmy jednak znaleźć dowody na to, że Piskorski umowę sfałszował - mówi w rozmowie z "Faktem" wysoki oficer CBA, który brał udział w śledztwie. Kluczowe dla sprawy okazały się opinie biegłych grafologów. Wzory pisma zmarłego antykwariusza ściągnięto z archiwów urzędów, gdzie składał podpisy. Jak czytamy w "Fakcie" biegli jednoznacznie stwierdzili, że na umowie nie widnieje podpis antykwariusza, że jest sfałszowany.