O pomoc do Ostachowicza - jak ujawnia "Fakt"- mieli się zgłosić ludzie Platformy. "Schet" stwierdził, że Hanka z ekipą odpowiedzialną za uspokajanie sytuacji wokół ostatniego referendum z 2013 roku sobie nie radzi. Dlatego "partia matka" - za zgodą Schetyny - wysłała na stołeczny odcinek sprawdzonego człowieka" - twierdzi informator gazety.Kolejny z rozmówców "Faktu" przekonuje, że "nie ma nic dziwnego w tym, że Platforma czerpie z tych źródeł wiedzy". "Igor, fakt, został poproszony o pomoc, ale nic nie musiał. Nie ma interesu w reanimacji "partii trupa", a Grzegorza - delikatnie mówiąc - nie darzy wielkim szacunkiem"- uzasadnia.Z ustaleń dziennika "Fakt" wynika jednak, że samemu Schetynie zależało, by Ostachowicz pomógł Gronkiewicz w zminimalizowaniu wizerunkowych strat."Igor zalecił, by Hanka zdymisjonowała jej bliskich współpracowników, przekonywał, że wiceprezydent Jóźwiak sam powinien zrezygnować. Decyzja PO o skontaktowaniu Ostachowicza z Gronkiewicz-Waltz opierała się na prostej kalkulacji: pokazać Hance, że sobie nie radzi. Że bez siłowej ingerencji Platformy Gronkiewicz-Waltz utonie" - ujawnia informator gazety.