Deklaracja Berlińska jako cel wyznacza wprowadzenie traktatu konstytucyjnego dla Wspólnoty do 2009 roku. - Kanclerz Niemiec ( ) podkreśliła, że chciałaby zachować treść (obecnego traktatu), lecz niektóre kraje okazywały niezadowolenie, tak jak Wielka Brytania, Polska, czy Republika Czeska - zauważa "Le Monde". - Polski prezydent zareagował zresztą natychmiast (...), uznając, że wprowadzenie w życie nowego traktatu europejskiego przed 2009 rokiem jest "niewykonalne - pisze dziennik. Według Kaczyńskiego - zaznacza "Liberation" - jeśli nowy traktat ma ujrzeć światło dzienne, nie powinien wejść w życie wcześniej niż w 2011 roku. Ten punkt widzenia podziela rząd czeski, tak samo eurosceptyczny jak polski; Brytyjczycy zachowali milczenie - podkreśla gazeta. - Podczas całej ceremonii polski prezydent, eurosceptyk Lech Kaczyński, nie ukrywał złego humoru, odmawiając przyłączenia się do długich pochwał, którymi przyjęto propozycje pani kanclerz - zauważa "Liberation". "Le Figaro" natomiast komentuje, że jeśli jest coś, z czym wszyscy się zgadzają, to wyznaczony na 2009 rok termin, " 'absolutna granica', by wyrwać Europę z letargu". Jednak otwarta pozostaje kwestia dalszego rozszerzenia UE - pisze dziennik. Choć europarlamentarna frakcja konserwatywna opowiada się za bardziej restrykcyjną polityką rozszerzenia, Deklaracja Berlińska nie porusza wprost tej drażliwej kwestii - dodaje "Le Figaro".