Jak wskazuje polityk, ze środowej debaty "nie dowiemy się nic nowego poza rytualnymi wrzaskami, że w Polsce nie przestrzega się demokracji, a praworządność jest zagrożona". "Będą to mówić przedstawiciele krajów, w których istnieją identyczne lub nawet dalej idące rozwiązania ustrojowe, które gwarantują władzy wykonawczej istotny wpływ na władzę sądowniczą. Będą mówić przedstawiciele lewicy, którzy wciąż emocjonalnie reagują na to, że Polska jest jedynym spośród - wciąż jeszcze 28 - państw UE, które nie ma jakiejkolwiek lewicy w parlamencie" - mówi gazecie Czarnecki. Przypomnijmy, że do uruchomienia procedury jest potrzebne poparcie 22 państw UE. Jak twierdzi europoseł, jest to trudne do osiągnięcia. Dodaje również, że jest "gotów założyć się o wszystko, że nie ma najmniejszych szans na to, aby Komisja Europejska przegłosowała sankcje wobec naszego kraju". "Do tego potrzeba jednomyślności, a jej nie będzie. Nie dlatego, że nas kochają, ale dlatego, że wiele krajów, np. Hiszpania i kraje z naszego regionu, dobrze wie, że dziś my, a jutro oni. We własnym interesie nie zgodzą się na tak daleką ingerencję Brukseli w wewnętrzne sprawy innego kraju członkowskiego" - argumentuje.