Wrocławscy radni miejscy zlikwidowali plac Jakuba Szeli. To krakowska gazeta przyłożyła do tego rękę, przypominając krwawego chłopa spod Dębicy, który w XIX wieku stanął na czele rabacji galicyjskiej i jest odpowiedzialny za wymordowanie ponad tysiąca ludzi. Szela "dostał" wrocławski plac w marcu 1948 r., gdy w mieście zmieniano dawne niemieckie nazwy na polskie. Dla komunistycznych władz kat galicyjskiej szlachty był wymarzoną postacią. Przedstawiono go jako przywódcę powstania chłopskiego z 1846 r., walczącego o zniesienie pańszczyzny i poprawę doli chłopstwa. Starano się wykreować nowego bohatera ludu i bojownika o sprawiedliwość społeczną. Tymczasem prawda o Szeli jest zupełnie inna. Według historyków był jednym z przywódców rabacji, za pomocą której austriaccy zaborcy stłumili polskie powstanie narodowe. Przy okazji brutalnie zamordowano w różnych częściach Galicji 1-2 tys. ludzi, co wykluczyło na długi czas możliwość patriotycznego porozumienia szlachty z chłopami. Stanisław Wyspiański ponad pół wieku później uwiecznił w "Weselu" Szelę jako Upiora, a demokratyczni politycy ludowi odżegnywali się od krwawego chłopa.