Od 12 marca dzieci i młodzież co do zasady nie uczestniczą w lekcjach na terenie szkoły. Do 25 marca nie odbywało się nawet kształcenie online. Pojawiło się jednak mnóstwo wątpliwości, jak wynagradzać nauczycieli w tym czasie i czy wypłacać im dodatki - czytamy w "Dzienniku Gazecie Prawnej". Pod koniec roku szkolnego pokrzywdzeni finansowo pedagodzy chcą się rozliczyć z przełożonymi z zaniżonych pensji. Według wyliczeń Związku Nauczycielstwa Polskiego mogło być ich ponad 62 proc. Związkowcy przygotowali nawet wzory pozwów. Samorządowcy przekonują jednak, że trudno płacić za pracę, która nie została wykonana. Na początku pandemii pojawiały się różne stanowiska nadzorujących oświatę. Przekonywano, że w pierwszych tygodniach zamrożenia nie ma potrzeby wypłacania dodatku stażowego, godzin ponadwymiarowych czy też za trudne warunki pracy. "Przygotowujemy wezwania przedsądowe do wyrównania tych świadczeń przez poszczególne samorządy. Jeśli tego nie zrobią, to idziemy do sądu. Mamy na to trzy lata i nie zamierzamy odpuszczać" - mówi gazecie Sławomir Wittkowicz, przewodniczący branży nauki, oświaty i kultury w Forum Związków Zawodowych. Więcej w "Dzienniku Gazecie Prawnej"