Jak czytamy w gazecie, nawet największe uczelnie wciąż mają wolne miejsca i to na kilkudziesięciu specjalnościach. Na przykład Uniwersytet Warszawski prowadzi jeszcze nabór na ponad 60 z nich. W tym na bezpłatną naukę na takich fakultetach jak geologia, fizyka, ochrona środowiska, politologia oraz europeistyka. Powodem jest malejąca liczba studentów. Z danych ministerstwa nauki wynika, że w roku akademickim 2013/2014 spadnie ona do 1 miliona 610 tysięcy. W rekordowym roku 2005/2006 było ich blisko 2 miliony. Nie zmniejszanie naboru w trakcie niżu prowadzi do tego, że uczelnie przyjmują coraz słabszych kandydatów. Te osoby mogą nie radzić sobie na uczelniach. Profesor Jerzy Woźnicki uważa, że powinni oni być skreślani z listy studentów. Zwraca uwagę, że dziekani rzadko decydują się na to. Ekspert tłumaczy, że pozbywając się słabego studenta uczelnia traci dotację. Dodaje, że jeżeli nie zmieni się system finansowania publicznych szkół wyższych, to studia będą kończyli absolwenci nieprzygotowani do pracy.