W felietonie w piątkowym wydaniu dziennika napisał, że żadna z dotychczasowych inicjatyw administracji Obamy na arenie międzynarodowej nie przyniosła wyników, a najnowszym przykładem jest nieudana wizyta sekretarz stanu Hillary Clinton w Moskwie. Autor przypomina, że szefowej dyplomacji nie udało się przekonać rosyjskich przywódców do poparcia sankcji ONZ wobec Iranu, które miały go zmusić do wyrzeczenia się broni nuklearnej. Zwraca uwagę, że rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow skrytykował nawet grożenie sankcjami, jako "niepraktyczne". "Co gorsza, nie uzyskawszy żadnych ustępstw od Rosjan, Clinton sama przeszła na ich pozycje" - pisze Krauthammer - ponieważ oświadczyła, że sankcje to jeszcze "nie jest konkluzja, którą osiągnęliśmy". Prawicowy komentator przypomina, że w lipcu Obama oświadczył, że Iran musi do końca września podporządkować się żądaniom społeczności międzynarodowej, zaprzestając procesu wzbogacania uranu - paliwa do produkcji broni atomowej. Po upływie tego terminu prezydent ostrzegał, że Iran "musi przyjąć nowy kurs, albo liczyć się z konsekwencjami". "Wszystko to przeminęło z wiatrem. Stany Zjednoczone wycofują się ze stanowiska zajmowanego zaledwie trzy tygodnie temu. Wracamy do polityki współpracy, jak proponowali Rosjanie" - czytamy w artykule. "Rosyjskie kierownictwo, nie wierząc własnemu szczęściu, rozumie teraz, że kiedy ekipa Obamy błazeńsko przynosi (Rosji) dary i proponuje zresetowanie stosunków, nie kryje się za tym nic diabolicznego, sprytnego lub nawet poważnego. To po prostu amatorstwo, naiwność i łatwowierność" - konkluduje Krauthammer. Tomasz Zalewski