Polak, który chciałby skrócić sobie kolejkę np. do lekarza specjalisty, ma dwa wyjścia: musi zapłacić z własnej kieszeni albo... mocno złamać prawo i pójść do więzienia. "Wtedy za jego leczenie zapłaci Ministerstwo Sprawiedliwości" - pisze w piątek "Dziennik Polski". "Więźniowie i aresztanci bardzo chętnie korzystają z usług lekarzy specjalistów i poddają się zabiegom, na które na wolności musieliby czekać miesiącami lub wręcz latami" - czytamy. Osadzeni w 90 proc. przypadków są leczeni i operowani w poradniach i szpitalach działających przy więzieniach i aresztach. "Placówki te mają na etatach lekarzy wszystkich specjalności" - pisze "Dziennik Polski". "W razie potrzeby wiele badań i konsultacji jest wykonywanych komercyjnie, poza kolejnością, z uwagi na to, że płatnikiem nie jest NFZ, ale resort sprawiedliwości" - wyjaśnia kpt. Anna Czajczyk, rzeczniczka Dyrektora Okręgowego Służby Więziennej w Krakowie. Jak czytamy w dzienniku, jeśli więźniowie mają problemy z dostępem do specjalistów, piszą skargi do Rzecznika Praw Obywatelskich czy unijnych trybunałów. W 2017 r. w skali kraju odnotowano 5518 skarg zawierających zarzuty w związku z opieką medyczną - wynika z informacji przekazanych przez Annę Czajczyk. Więcej na ten temat w piątkowym wydaniu "Dziennika Polskiego".