Don nawiązując do głośnej sprawy Bartłomieja Misiewicza wskazuje, że komisja została powołana nie do rozwiązania kwestii byłego rzecznika MON, ale samego Antoniego Macierewicza. "Pan Bartłomiej Misiewicz był nie tyle pretekstem do powołania komisji, co jej bezpośrednią przyczyną' - argumentuje w rozmowie z "Rzeczpospolitą" polityk związany w przeszłości z obozem Jarosława Kaczyńskiego.Według Dorna, szef MON nie stanowi dla prezesa rządzącej partii bardzo wielkiego kłopotu i do rozłamu w PiS nie dojdzie. "Nie ma ku temu przesłanek. Zorganizowane podmioty, które faworyzowały Antoniego Macierewicza, czyli koncern propagandowy ojca Tadeusza Rydzyka i koncern propagandowy zjednoczony wokół "Gazety Polskiej", bezpośrednio uzależnionej od instytucji, na które przemożny wpływ ma prezes PiS, wiedzą, kto trzyma klucze do szafki z konfiturami' - przekonuje. Jednocześnie dodaje, że za "Antoniego Macierewicza nikt umierać nie będzie". "Jest jeszcze część elektoratu PiS, określana jako „lud smoleński", która jest klientelą "Gazety Polskiej". A poza tym można mieć ulubionego kaznodzieję, ale papież jest jeden. Papieżem dla elektoratu PiS jest Jarosław Kaczyński. Pan Macierewicz jest tylko wytrawnym kaznodzieją" - uzasadnia w rozmowie z "Rzeczpospolitą'.Były polityk dopytywany, czy Macierewicz może odjeść z PiS i założyć własną partię, zaznacza, że to mało prawdopodobne. "On nie jest już najmłodszy, ale też będzie pod wpływem swoich współpracowników wyznających, podobnie jak on, spiskową wizję dziejów, jak pan Marasek czy Bączek, których powsadzał do wywiadu i kontrwywiadu. Owałaszony Macierewicz może wynegocjować, żeby PiS nie ruszał jego ludzi w wojskowych służbach wywiadu" - podkreśla i dodaje, że prezes PiS poradzi sobie z Macierewiczem. "On szkodzi siłom zbrojnym i zbrojeniówce, ale robi to w taki sposób, że kadry i zbrojeniówka z racji patriotyzmu portfela są zadowolone" - puentuje.