Politycy zaprzeczają rewelacjom aresztowanego lobbysty. jest podejrzany o dawanie łapówek politykom i pranie brudnych pieniędzy. Lobbysta, który uczestniczył w największych prywatyzacjach i przetargach, od 2,5 roku siedzi w areszcie. Kilka tygodni temu obszerne zeznania Dochnala, złożone w śledztwie, trafiły do warszawskiego sądu. "Dziennik" dotarł w sądzie do protokołów przesłuchań, które dotyczą ludzi władzy. 14 marca 2006 Dochnal powiedział katowickim prokuratorom, że biznesmeni Aleksander Schneider i Aaron Frenkel - prezes firmy Loyd's Investments (Polska) Corporation byli "bezpośrednio związani z pokrywaniem różnorodnych wydatków ówczesnej głowy państwa - Pana Kwaśniewskiego". Tego samego dnia oświadczył, że tajne konta w Szwajcarii mieli: prezydenccy ministrowie Marek Siwiec i Marek Ungier, minister gospodarki Jacek Piechota, szef resortu zdrowia Mariusz Łapiński oraz szef Narodowego Funduszu Zdrowia Aleksander Nauman. Chodzi o tajne konta numeryczne na hasła, na które miały być transferowane nielegalne dochody. Zabezpieczeniem dla polityków miało być to, że szwajcarscy bankierzy skrupulatnie strzegą anonimowości klientów. Sprawa tajemniczych kont powraca w kontekście największych prywatyzacji i przetargów ostatnich lat - sprzedaży Polskich Hut Stali czy wyboru myśliwca dla naszego wojska. Skąd Dochnal wiedział o kontach? Lobbysta zeznał, że posiadaniem wpływowych klientów pochwalił mu się Peter Vogel ze szwajcarskiego Coutts Banku - tajemniczy finansista o polskich korzeniach i przestępczej przeszłości. Dochnal był znajomym i jednym z klientów Vogla. Natychmiast po sensacyjnych zeznaniach z marca 2006 r. do Szwajcarii poleciał prokurator krajowy Janusz Kaczmarek. - Szwajcarzy powiedzieli, że procedura zdobywania informacji o właścicielach kont jest skomplikowana. Zastrzegali, że na informacje będziemy musieli czekać nawet półtora roku - mówi gazecie Kaczmarek, dziś szef MSWiA. Politycy, których nazwiska padły w trakcie przesłuchań. zaprzeczają rewelacjom lobbysty. Aleksander Kwaśniewski zapewnia w rozmowie z "Dziennikiem", że nie był finansowany przez żadnych biznesmenów. Tłumaczy, że w czasie prezydentury dwa, czy trzy razy przedsiębiorca i jego stary znajomy Aleksander Schneider zapłacił za ich wspólną kolację. Schneider to emigrant z Polski, który działa w branży telekomunikacyjnej i jest rezydentem w Monako.