Jeden dopisek w załączniku do rozporządzenia miał zmienić dzikie bizony w bydło hodowlane. Gazeta dotarła do tych zapisów. Nie weszły w życie, bo przeszkodziło temu Ministerstwo Środowiska. Po objęciu posady ministra rolnictwa w maju 2006 r. od razu próbował zalegalizować stado bizonów, które oficjalnie posiada jego syn Tomasz. W świetle ustawy o ochronie przyrody bizon w Polsce traktowany jest jak dzikie zwierzę - po wpisaniu na listę ras hodowlanych można byłoby je traktować jak zwierzę domowe. - Wpisanie bizona do rejestru zwierząt, które mogą posiadać tzw. paszporty, to ewidentna próba ich legalizacji, prymitywna i nieudana, ale próba - mówi informator "Dziennika". Już w czerwcu 2006 r. Ministerstwo Rolnictwa przygotowało projekt zmieniający rozporządzenie w sprawie księgi rejestracji bydła, świń, owiec lub kóz. Nowa regulacja prawna miała uaktualnić m.in. listę ras bydła i nadać im specjalne kody potrzebne do poruszania się po UE. Patent na zalegalizowanie bizonów był prosty: wpisać do rejestru dodatkową rasę (Bison bison) i nadać jej kod. Do pilotowania sprawy wyznaczeni zostali wiceministrowie wierni Lepperowi: Sebastian Filipek-Kaźmierczak i Marek Chrapka. Projekt rozporządzenia trafił do ministerialnych konsultacji. Przytomny okazał się główny konserwator przyrody, który nie zgodził się, by w rejestrze figurowało amerykańskie zwierzę. - Rozpowszechnienie w Polsce bizonów mogłoby zagrozić polskiemu żubrowi, który jest gatunkiem chronionym - tłumaczy decyzję Sławomir Mazurek, rzecznik Ministerstwa Środowiska. Stado 20 bizonów 28-letni Tomasz Lepper przywiózł w kwietniu 2005 r. Aby bydło mogło przekroczyć granicę kraju, zgodę musiał wydać wojewódzki inspektorat sanitarny. I wydał. Tylko że młody Lepper sprowadził je na granicy prawa, bo faktycznie zezwolenie na wwóz dzikich zwierząt daje Ministerstwo Środowiska. Takiej zgody syn szefa Samoobrony nie miał i jak ustaliła gazeta, nigdy się o nią nie starał. Bizony są w kraju nielegalnie.