"DGP" przeanalizował akta sprawy "zajazdu na CEK". Wyłania się z nich naznaczony kuriozalnymi elementami obraz akcji Bartłomieja Misiewicza, który mimo braku doświadczenia w kontrwywiadzie dostał misję zreformowania eksperckiego centrum. 18 grudnia 2015 roku Misiewicz działający z ramienia ówczesnego ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza wszedł z kilkunastoosobową grupą składającą się głównie z funkcjonariuszy służby kontrwywiadu wojskowego do siedziby CEK przy ul. Oczki w Warszawie. "DGP" przytacza wypowiedź jednej z osób, która brała udział w akcji: "Na początku nastawiliśmy się na to, że trzeba będzie wyważać drzwi. Ale potem ktoś poszedł po rozum do głowy i okazało się, że w Służbie Kontrwywiadu Wojskowego, zgodnie z umową z CEK, były zapasowe klucze do tych drzwi. Poszliśmy do żołnierza, który je miał i pytamy, czemu nic nie mówił? A on na to, że go nie pytaliśmy. No i je nam dał. W końcu drzwi po prostu otworzyliśmy". Dziennik, analizując akta sprawy, pisze też o rozpruciu sejfów CEK, mimo że klucze do nich posiadało kierownictwo Centrum. Nikt ich o nie nie poprosił. Według funkcjonariuszy Służby Kontrwywiadu Wojskowego, Misiewicz jako pierwszy czytał znalezione w sejfach dokumenty i dokonywał ich oceny. "DGP" zauważa, że "do tej pory największym trofeum zajazdu" jest słynna rosyjska czapka z napisem "Aurora".Gazeta pisze, że "zakładnikiem" akcji Misiewicza stała się Żandarmeria Wojskowa. Jak zeznawał w 2016 roku Robert Jędrychowski, który był wówczas zastępcą ŻW: "Bartłomiej Misiewicz oświadczył, że w CEK została zdjęta ochrona SKW i ma ją przejąć ŻW. Ja otrzymałem taką informację ustną, jako polecenie ministra obrony narodowej". Jędrychowski nie wpuścił do siedziby CEK członków kierownictwa Centrum - płk. Krzysztofa Duszy i generała Piotra Pytla. "Niecały rok później Jędrychowski awansował na generała. Ówczesny szef ŻW, który w nocnym zajeździe nie wziął udziału, tydzień po operacji Misiewicza pożegnał się ze stanowiskiem" - czytamy w "DGP". Pokłosiem sprawy wejścia komisji Misiewicza do CEK są toczące się obecnie co najmniej cztery sprawy. W jednym z postępowań były szef Centrum płk Krzysztof Dusza walczy o zwrot swoich rzeczy osobistych, które zginęły lub zostały zniszczone. Chodzi m.in. o pogniecione garnitury. Z kolei generał Pytel za zniszczony czytnik książek wywalczył już w sądzie cywilnym odszkodowanie w wysokości ok. 400 zł. Więcej w "Dzienniku Gazecie Prawnej".