Jak podaje gazeta, 300 tys. polskich pacjentów potrzebuje konopi medycznych. Przez zawiłości przepisowe żaden z nich z tego nie skorzystał. Dlaczego? Teoretycznie zalegalizowano medyczną marihuanę (tzw. ustawa Liroya), ale w praktyce wprowadzono obostrzenia, które skutecznie odstraszały podmioty chętne zainwestować w polski rynek. W czerwcu 2017 roku zalegalizowano surowce medyczne w postaci medycznej marihuany, które miały być produkowane na miejscu w aptekach jako leki recepturowe, znacznie tańsze od drogich, sprowadzanych z Holandii. Taka droga, która miała być tańsza dla pacjentów, okazała się nieopłacalna dla przedsiębiorców. Surowiec, z którego miała być wytwarzana medyczna marihuana, musiał spełnić szereg kryteriów obowiązujących dla surowca farmaceutycznego.Okazało się więc, że choć przepisy oficjalnie weszły w życie, okazały się wadliwe, a żaden pacjent jeszcze z tego nie skorzystał. Sprawa ma się jednak zmienić.W czerwcu pierwsza firma produkująca leczniczą marihuanę zgłosiła ją do rejestracji. Procedura ma potrwać maksymalnie do połowy września. Chce wprowadzić jeden produkt, ale kilku wersjach - w kapsułkach, olejkach i suszu.Więcej w "DGP"