Christian Neef, autor materiału opublikowanego w najnowszym wydaniu "Spiegla", na wstępie przypomina, że 24 grudnia 1989 roku Zjazd Deputowanych Ludowych ZSRR - wybrany w demokratycznych wyborach sowiecki parlament - uchwalił rezolucję potępiającą pakt Ribbentrop-Mołotow.Autorzy rezolucji skrytykowali Stalina i Mołotowa za prowadzenie rokowań z III Rzeszą na własną rękę, bez udziału narodu, partii i parlamentu. "Podpisanie paktu było aktem osobistej władzy i nie odzwierciedlało woli narodu radzieckiego. Zjazd uważa tajne protokoły za prawnie bezprzedmiotowe i nieważne od chwili ich podpisania" - cytuje Neef fragment rezolucji, dodając, że dokument powstał z inicjatywy Michaiła Gorbaczowa. Rośnie poparcie dla paktu Ribbentrop-Mołotow Christian Neef zwraca uwagę, że w tym roku, 80 lat po podpisaniu "diabelskiego paktu", dostrzec można w Rosji rosnący sprzeciw wobec krytycznej oceny niemiecko-sowieckiego porozumienia."To debata, którą należy traktować poważnie. Jest ona czymś więcej niż tylko historyczną bagatelą czy wyrazem nostalgii za Stalinem, nie jest też jedynie wewnętrzną sprawą rosyjską. Dotyczy ona stosunku Rosji do prawa międzynarodowego, a tym samym aktualnej polityki międzynarodowej. Pakt ma do dziś wpływ na geopolityczną rzeczywistość w Europie" - czytamy w "Spieglu".Dziennikarz "Spiegla" przypomina, że pierwszym głosem w dyskusji był materiał opublikowany w marcu na łamach "Izwiestii". Najwyższy czas, aby Rosja przestała "posypywać głowę popiołem" - pisał dyrektor naukowy Rosyjskiego Towarzystwa Wojskowo-Historycznego (RWIO) Michaił Miagkow. Historyk uważa, że rosyjski parlament powinien zrewidować krytyczną ocenę paktu.Założona w 2012 roku z inicjatywy Putina placówka ma za zadanie "zwalczanie wypaczeń dotyczących rosyjskiej historii wojskowości". Genialne posunięcie? W dalszej części materiału Christian Neef przedstawia genezę porozumienia Stalina z Hitlerem, tajne protokoły przewidujące podział terytorium Polski i innych krajów położonych między III Rzeszą a ZSRR, a także tragiczne skutki tego sojuszu. Niemiecki dziennikarz zaznacza, że po wojnie Stalin bronił paktu, nazywając go "genialnym posunięciem", które pozwoliło mu lepiej przygotować się do wojny. Neef nazywa ten argument "pozbawionym sensu", gdyż w 1941 roku atak Hitlera całkowicie zaskoczył nieprzygotowaną do wojny Rosję Sowiecką. Nie tylko historyk Michaił Miagkow zabiega o nowe spojrzenie na pakt Ribbentrop-Mołotow. Dużą aktywność wykazuje były minister obrony Siergiej Iwanow. Od kilku tygodni bliski współpracownik Putina na licznych konferencjach prasowych opowiada się za pozbawieniem paktu "negatywnego wydźwięku".Stalin opanował tylko te terytoria, które wcześniej należały do Rosji - argumentują Miagkow, Iwanow i ich zwolennicy. Rosja nie miała innego wyjścia, jak tylko wkroczyć do Polski, gdyż kraj "rozpadł się, armia znajdowała się w stanie agonalnym, rząd uciekł" - tłumaczy były minister obrony. Putin dwuznaczny Christian Neef zwraca uwagę na dwuznaczne zachowanie Putina, który co prawda potępił w 2009 roku pakt jako "moralnie nie do przyjęcia", ale w 2014 roku powiedział: "Mówi się, że ten pakt był taki zły. Ale co złego jest w tym, że Związek Radziecki nie chciał walczyć (przeciwko Hitlerowi)?".Dziennikarz "Spiegla" zauważa na zakończenie, że z powodu incydentu, o którym w swoich pamiętnikach pisze szef KGB Iwan Sierow, do podpisania paktu mogło nie dojść. 23 sierpnia 1939 roku Sierow dostał rozkaz zabezpieczenia lotu Ribbentropa do Moskwy, w tym uprzedzenia sowieckiej obrony przeciwlotniczej, by nie strzelała do niemieckiego samolotu. Pomimo ostrzeżenia, jedna z baterii otworzyła ogień do przelatujących maszyn "Focke-Wulf" z niemiecką delegacją na pokładzie. Pociski jednak chybiły. Jacek Lepiarz