W tym roku po raz pierwszy muszą w każdej szkole powstać rady rodziców, które mają nowe, większe, gwarantowane ustawą uprawnienia. Rodzice stają się drugą siłą zaraz po dyrekcji. Rady miały zostać wybrane do końca września. W ich skład wchodzi jeden rodzic z każdej klasy. Jak często będą się spotykać i w jakiej formie współpracować z dyrektorem, zależy już od nich samych. O czym mogą decydować? O pieniądzach. Rady opiniują budżet szkoły. Podpowiedzą dyrektorowi, czy lepiej kupić pomoce szkolne, czy np. zrobić remont sali gimnastycznej - zauważa gazeta. Drugim zadaniem jest tworzenie programu wychowawczego szkoły. Rodzice mogą wpływać na rodzaj kar i nagród dla uczniów, profil klas, wprowadzanie zajęć dodatkowych z języków obcych, a nawet tak banalnych zasad jak obowiązek noszenia kapci. Małgorzata Palanis z podlaskiego kuratorium oświaty mówi: "Dyrektor ma ostatnie słowo, ale nie może bagatelizować pomysłów rodziców. I jak wygląda zaangażowanie mam i ojców? Blado". Według niej, paradoksalnie, to dyrektorzy chcieliby, żeby rodzice włączyli się w pracę dla szkoły, a ci migają się, jak mogą. - Wielu w czasie wyborów do rady najchętniej schowałoby się do mysiej dziury - opowiada Teresa Wierzbicka z katowickiego Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 1. - Angażowanie się w życie szkoły? Jak do tej pory idzie to opornie - potwierdza Zbigniew Jakuszko, dyrektor V LO w Lublinie. - Dlatego chcemy uczyć rodziców, co mogą w radach robić - mówi Elżbieta Kaczmarek-Huber, przewodnicząca Zabrzańskiej Międzyszkolnej Rady Rodziców. W powstawaniu rad mają pomóc także kuratorzy oświaty. Minister edukacji zlecił im skontrolowanie, czy szkoły radzą sobie z nowymi zasadami - czytamy w gazecie "Metro".