Odwołany z funkcji dowódcy GROM Gąstał zdradza w rozmowie z Magdaleną Rigamonti, jak wygląda sytuacja w jednostce. "Wiem, że wielu żołnierzy jest teraz zamrożonych w rezerwie kadrowej" - mówi, przypominając także, że po swoim odwołaniu również znalazł się w takiej sytuacji. Zdaniem pułkownika, przyczyną zwolnienia go była "ambicja ministra Macierewicza". "Przypuszczam, że to Macierewicz chciał być najważniejszą osobą w wojsku, nie mógł przeżyć, że to Duda razem z GROM-em gości króla Jordanii. Zresztą, cały konflikt Duda-Macierewicz o tym świadczy. Byłem świadkiem nieciekawych rozmów na poziomie dyplomatycznym, na poziomie MON-Kancelaria Prezydenta, napięć, których ofiarą padliśmy my" - mówi. Pytany, jak funkcjonuje jego dawna jednostka, wskazuje, że "w GROM-ie jest nieoficjalny zakaz kontaktowania się z nim". Jednak, jak twierdzi, dochodzą do niego informacje, że poziom szkoleń w jednostce się nie zmienił, "natomiast na górze dzieją się dziwne rzeczy". "Trwa wyrzucanie ludzi, trwa wysyłanie ich bez ich zgody do Dowództwa Wojsk Specjalnych na niższe stanowiska" - czytamy. "Mówię to dlatego, że boję się o tę jednostkę, o to, że GROM straci świetnie wyszkolonych operatorów, w których polskie państwo zainwestowało wielkie pieniądze" - tłumaczy Gąstał. Były dowódca GROM odniósł się także krytycznie do swojego następcy. "Żołnierze pamiętają, w jaki sposób płk Mariusz Pawluk rozstał się z poprzednim dowódcą, z płk. Dariuszem Zawadką, zarzucając mu mobbing. Po tych manipulacjach sami żołnierze wystąpili o odebranie Pawlukowi odznaki GROM-u za niehonorowe zachowanie" - przyznaje w rozmowie z Rigamonti. Gąstał chwali jednak obecnego szefa MON. "Na razie podobają mi się niektóre jego decyzje, że nie będzie już można awansować z dnia na dzień o dwa stopnie, w dodatku po zaocznych kursach" - mówi. "Mam nadzieję, że za wierność politykom i ich poglądom nigdy się już nie awansuje" - podsumowuje były dowódca GROM. Więcej w "Dzienniku Gazecie Prawnej"