"The Times" w swoim komentarzu wychodzi od wpisu na Twitterze, w którym Corbyn udzielił w niedzielę poparcia dotychczasowemu lewicowemu prezydentowi Boliwii Evo Moralesowi. Został on zmuszony do ustąpienia w związku z falą protestów wywołanych podejrzeniami, że sfałszował wyniki wyborów prezydenckich. "Interwencja Corbyna jest tak niepokojąca nie tylko dlatego, że w pełni poparł on autorytarnego przywódcę, który bezczelnie nadużył władzy i podważył demokratyczne instytucje Boliwii. Ani dlatego, że popierając Moralesa, Corbyn dołącza do małej grupy autorytarnych i populistycznych lewicowców, w tym przywódców Rosji, Kuby, Wenezueli i Meksyku, którzy nie są przyjaciółmi Wielkiej Brytanii. Oba te aspekty są z pewnością niepokojące, ale bardziej niepokoi tempo, w jakim Corbyn zareagował na wiadomości, i co to mówi o jego instynktownym podejściu do kwestii polityki zagranicznej" - pisze "The Times". Niechętny do potępienia Rosji za zabójstwo Skripala Gazeta wyjaśnia, że szczególnie w sprawach zagranicznych decyzje podejmowane przez premiera są kluczowe i często przesądzają o czyimś życiu lub śmierci. Kluczowe są także jego osobiste relacje z innymi przywódcami. Podkreśla też, że pytania o polityczne instynkty Corbyna były już stawiane wcześniej; przypominano wówczas jego niechęć do potępienia Rosji za próbę zabójstwa podwójnego szpiega Siergieja Skripala w Salisbury czy jego poparcie dla organizacji terrorystycznych takich jak Hamas, Hezbollah czy IRA. "The Times" przywołuje wypowiedź byłego australijskiego szefa dyplomacji Alexandra Downera, który ostrzega, że w przypadku wygranej Corbyna Canberra ograniczy dzielenie się z Wielką Brytanią informacjami wywiadowczymi. Podobne opinie o możliwym ograniczeniu współpracy z Londynem wyraziło kilku byłych laburzystowskich ministrów. "Myśl więcej niż niepokojąca" "Nic dziwnego, że Emily Thornberry, która w gabinecie cieni odpowiada za sprawy zagraniczne, próbowała rozwiać obawy dotyczące przywództwa Corbyna, twierdząc, że w przypadku ataku jądrowego decyzja będzie podjęta przez rząd kolektywnie. To śmieszne. W obliczu egzystencjalnego zagrożenia reakcją Wielkiej Brytanii kierowałyby tak naprawdę instynkty Corbyna. To myśl więcej niż niepokojąca" - konkluduje "The Times". W podobnym tonie utrzymany jest komentarz konserwatywnego "Daily Telegraph". "Jeremy Corbyn spędził całą swoją karierę polityczną na agitowaniu przeciwko brytyjskim interesom. Od kiedy wszedł do parlamentu w 1983 roku, głosował przeciwko wszelkim działaniom wojskowym zaproponowanym przez rząd brytyjski, a nawet sprzeciwiał się interwencji humanitarnej NATO w Kosowie. Ale nie jest on pacyfistą: rzadko kiedy przepuścił okazję, by udzielić moralnego wsparcia wrogom narodu, w tym IRA" - pisze gazeta. Nawiązując do wspomnianej wypowiedzi Thornberry, dziennik ocenia, że próbowała się ona zdystansować do niechęci Corbyna wobec użycia siły, przekonując, iż jeśli zostanie on premierem, ludzie z jego otoczenia będą hamować jego najgorsze impulsy. "Ale poglądy Corbyna nie są nieistotne. Istnieją decyzje, które może podjąć tylko premier, w tym szybka ocena w kwestii użycia siły, czy to w odpowiedzi na atak, czy też w celu wykorzystania możliwości zneutralizowania terrorysty. Żaden przywódca nie czerpie przyjemności z podejmowania trudnych wyborów, które się z tym wiążą. Wszystko wskazuje jednak na to, że ze względu na źle pojętą czystość ideologiczną i ponury pogląd na samą Wielką Brytanię, Corbyn odmówiłby zrobienia tego, co konieczne, aby kraj był bezpieczny" - podkreśla "Daily Telegraph". Z Londynu Bartłomiej Niedziński