Ozon: Co osiągnąłeś, stając na mecie tego wyścigu? Tomasz Tomaszewski: Pokazałem, że rzeczy niemożliwe są możliwe. Jak komuś mówisz, że masz przepłynąć 3,8 km w morzu, a potem skoczyć rowerem w góry na 180 km, to sobie myśli: "OK, wariat". Ale jak potem komunikujesz, że na deser podarowałeś sobie jeszcze maraton w pełnym słońcu, to dodają: "To jest niemożliwe". Ale przy właściwym treningu i silnej motywacji to jest wykonalne. Ale chyba bardziej niż na popularyzacji IronMana zależało ci na tym, by ludzie jak najwięcej dowiedzieli się o chorobie twojego syna? Ludzie wiedzieli, dlaczego biegnę. Cały projekt nazwałem "IronMan for Kuba". To jest zwycięstwo rodziny. To, że ukończyłem IronMana, było także ważne dla ludzi wierzących we mnie i wpłacających pieniądze na rzecz fundacji, w której Kuba ma konto. Gdy poznali moją rodzinę, a to było częścią tego projektu, IronMan stał się też ich wyścigiem. Syn też tam był? Tak. Kuba i żona Ania szczególnie dopingowali mnie podczas ostatniego etapu, czyli maratonu. Zobaczyłem ich na mecie wyścigu kolarskiego (180 km), gdy wracałem z gór z porżniętą po upadku lewą nogą. To mnie bardzo podtrzymało na duchu. Potem na każdym dziesięciokilometowym kółku maratonu wiwatowali na mój widok, a ja podskakiwałem dla żartu. To była ósma lub dziesiąta godzina wyścigu! W jakim stanie jest teraz Kuba? Udaje nam się utrzymywać z nim kontakt wzrokowy. Potrafi wydobyć z siebie pojedyncze dźwięki zbliżone do słów. Może skoncentrować się na ćwiczeniach. Teraz bardzo mocno pracujemy z logopedami nad aparatem wymowy. Miewacie chwile słabości? Jesteśmy oboje bardzo zmęczeni ciągłą walką, ale na pewno się nie poddamy, na pewno nie siądziemy i nie zaczniemy płakać. Chcielibyśmy zapewnić Kubie właściwy poziom edukacji. Taki, który jest dostępny w innych, bogatych krajach. Ile teraz kosztuje wszechstronna rehabilitacja autystycznego dziecka? 80 zł za godzinę. Takich godzin jest przynajmniej kilka dziennie. Nawet rodzinom, tak dobrze sytuowanym jak moja, brakuje pieniędzy. Czy Kuba rozumie, co zrobiłeś? Nie, ale w jakiś sposób dał znać, że do niego dotarło, że jestem z powrotem po tym bardzo długim dniu. Gdy padły słowa: "A teraz na metę dobiega mister Tomasz Tomaszewski z Polski. Gratulujemy. Zostałeś właśnie IronManem" i wręczono mi medal, to Kuba podbiegł i rzucił mi się na szyję. Myślę, że dla takich właśnie momentów warto podejmować tego rodzaju wyzwania. Kto bierze udział w takich zawodach? Zawodowców jest może 20 na 1200 uczestników. Większość to bardzo zaawansowani amatorzy. I boży wariaci. Przede mną biegł chłopak w koszulce z napisem: "Pomagam ludziom chorym na białaczkę". Na mojej koszulce było napisane "IronMan for Kuba". Na Zachodzie, zwłaszcza w Wielkiej Brytanii, jest to naprawdę popularna forma działań charytatywnych. Czy pomagasz komuś oprócz Kuby? Startowałem w różnych zawodach dla Fundacji McMillan pomagającej osobom dotkniętym nowotworami w godnym odchodzeniu. Tamtejsze fundacje bardzo wspierają zawodników biegających dla nich. Przyjeżdżają na zawody, na treningi. To jest świetnie zorganizowane. Bardzo bym chciał stworzyć modę na taką formę pomocy w Polsce. Tomasz Tomaszewski, 33 l.; dyrektor Departamentu Strategii Marketingowej w Banku Pekao SA, tata pięcioletniego Kuby chorego na autyzm. 25 czerwca ukończył zawody triatlonowe IronMan France-Nice 2006.