- W tym momencie chcemy jedynie, żeby dopuszczono dyskusję o systemie głosowania - powiedział gazecie szef polskiego rządu. Z zapisanego w obecnym projekcie traktatu systemu głosowania wynika, że siła głosu Polaka wynosi 1, a Niemca 1,8 - skrytykował premier. - To nie jest łatwe do zaakceptowania - dodał. Jarosław Kaczyński traktuje jako "dobry omen" i gest wyjścia naprzeciw to, że to jego brat Lech pojedzie na szczyt UE w Brukseli. "Ja pojechałbym tylko wtedy, gdyby chodziło o (zastosowanie) weta. Aby powiedzieć: nie zgadzamy się" - wyjaśnił. "Bild" zaznacza, że polski premier jest nadal "skory do ataku" i przytacza na dowód jego wypowiedź: "Polska jest izolowana i lekceważona. Nie możemy się na to zgodzić. To byłoby samobójstwo". Polski negocjator ds. nowego traktatu Marek Cichocki potwierdził w wywiadzie dla rozgłośni RBB-Inforadio, że Polska domaga się większego wpływu. Większa waga (polskich) głosów nie musi koniecznie przybrać zaproponowanej przez Polskę formy pierwiastka kwadratowego z liczby ludności - zastrzegł Cichocki. - Chcemy jednak modyfikacji podwójnej większości. Polska chce przedyskutować ten temat podczas Konferencji Międzyrządowej. Jeżeli debata na ten temat nie mogłaby się odbyć, to Polska nie widziałaby powodu dla zwoływania szczytu - powiedział Cichocki. Polska proponuje, by przyjęty w traktacie system podwójnej większości państw i obywateli (55 proc. państw zamieszkanych przez 65 proc. obywateli) zastąpić tzw. systemem pierwiastkowym, który modyfikuje kryterium demograficzne. Każdy kraj dysponowałby taką liczbą głosów, która odpowiadałaby pierwiastkowi kwadratowemu z liczby ludności zamieszkującej to państwo, co wzmacnia średnie kraje kosztem dużych.