"Parlament Europejski wespół z Komisją Europejską i Radą Europejską stanowią dziś 80 proc. obowiązującego w UE prawa, dlatego potrzebujemy tam reprezentantów dbających o polskie interesy (...) dobry wynik przełoży się, jak sądzę, na wyborcze zwycięstwo jesienią" - powiedział Bielan w "SE". Wicemarszałek Senatu pytany czy wystawione z listy PiS osoby nie są tylko "lokomotywą wyborczą" odpowiedział: "Taka sytuacja nigdy nie miała miejsca w naszym obozie politycznym". "Oczywiście, w trakcie kadencji może się zdarzyć, że któryś z naszych reprezentantów zostanie wybrany na jakieś ważne unijne stanowisko wymagające złożenia mandatu. Nie należy jednakże spodziewać się, by któryś z naszych liderów rozważał rezygnację bezpośrednio po wyborze na posła PE (...) nie wystawiamy kandydatów po to, by jedynie zapracowali na odpowiedni rezultat naszych list wyborczych, a następnie nie przyjęli mandatu. W odróżnieniu od partii Roberta Biedronia jesteśmy na to zbyt poważnym ugrupowaniem" - powiedział Bielan. Polityk mówiąc o kandydatach koalicji opozycyjnej stwierdził, że mimo wielkich nazwisk nie mają oni gwarancji zwycięstwa, ponieważ - jego zdaniem - głosować na nich będzie przede wszystkim twardy elektorat anty-PiS. Ocenił, że "łączenie tak skrajnie różnych postaci - od lewicy po konserwatywne skrzydło PO - pokazuje, że nie ma tam żadnej propozycji programowej". "Nasze listy gwarantują natomiast spójność programu i jego realizację w Parlamencie Europejskim" - zadeklarował Odpowiadając na pytanie, czy start w wyborach Witolda Waszczykowskiego, Beaty Szydło i Beaty Kempy, to nagroda dla nich za to, że stracili ważne funkcje rządowe, kiedy PiS zdecydował się na zmianę premiera, Bielan przekonywał, że "te osoby gwarantują, że Polska wydeleguje do Brukseli silną reprezentację polityków doskonale przygotowanych do pracy na rzecz naszych obywateli".