Opisując w czwartek wystąpienie nowej szefowej rządu, "WSJ" wybija, że podejście Warszawy do konfliktu na Ukrainie będzie bardziej umiarkowane, oraz że Polska w większym stopniu będzie koncentrować się na własnym bezpieczeństwie niż na przyszłości wschodniego sąsiada. Gazeta wyjaśnia, że za rządów Donalda Tuska Polska zdecydowanie popierała zbliżenie Ukrainy do Zachodu, a "były minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski był wśród najgłośniejszych krytyków roli Kremla w konflikcie ukraińskim" - przypomina "WSJ". Jednak od kiedy pani Kopacz została mianowana (premierem - przyp. red.) w ubiegłym miesiącu, stara się ona zdystansować od linii politycznej swojego silnego poprzednika i politycznego patrona. W środę powiedziała, że los Ukrainy jest głównie w rękach Ukraińców - relacjonuje dziennik. Kopacz nakazała też nowemu szefowi dyplomacji Grzegorzowi Schetynie przeredagować politykę zagraniczną Polski i przedstawić ją parlamentowi do końca miesiąca - dodaje gazeta. Kopacz tłumaczyła, że chce uniknąć "osamotnienia Polski" w Europie, które mogłoby być rezultatem stawiania sobie "nierealistycznych celów" związanych z ukraińskim konfliktem. "WSJ" przypomina, że wcześniej Polska wzywała do wprowadzania sankcji wobec Rosji, które były ostrzejsze niż wielu sojuszników było w stanie zaakceptować. "Pełne retoryki, ale pozbawione przełomowych zapowiedzi" "Financial Times" ocenia expose Kopacz jako "pełne retoryki, ale pozbawione przełomowych zapowiedzi". Gazeta koncentruje się na części wystąpienia dotyczącej energetyki. Nowa polska premier zapowiedziała, iż Warszawa zmierza ku batalii z Brukselą o nowe unijne cele klimatyczne - wybija gazeta. W październiku przywódcy UE mają decydować w sprawie polityki klimatyczno-energetycznej Wspólnoty na lata 2020-2030, "które ukształtują inwestycje w europejskie sieci energetyczne i przemysł w ciągu kolejnych 15 lat" - pisze "FT". Dziennik nazywa Polskę jednym z największych przeciwników porozumienia. W styczniu Komisja Europejska zaproponowała 40-procentowy cel redukcji emisji CO2 w ramach projektu polityki energetycznej i klimatycznej UE do 2030 roku. Według Polski taka redukcja będzie się wiązała ze 120-procentowymi podwyżkami energii dla konsumentów - pisze "FT" i dodaje, że w swoim pierwszym wstąpieniu w parlamencie jako szefowa rządu Kopacz zapewniła, że nie pozwoli na taki wzrost. "Podczas gdy setki protestujących górników przy dźwiękach klaksonów wykrzykiwało hasła przed Sejmem, Kopacz zasugerowała, że Bruksela będzie musiała stoczyć walkę, by zmusić Polskę do przejścia na czystszą produkcję energii" - relacjonuje "FT". "Kopacz obiecała 500 mln zł, by zrekompensować straty firmom" Gazeta cytuje słowa premier, która zaznaczyła, że choć zdaje sobie sprawę "jak ważna jest ochrona środowiska", to podczas październikowego szczytu w Brukseli jej rząd "nie zgodzi się na zapisy oznaczające dodatkowe koszty dla naszej gospodarki oraz wyższe ceny energii dla konsumentów". Premier podkreśliła też, że "węgiel ma strategiczne znaczenie" dla Polski, a także zapowiedziała reformy w górnictwie oraz zapisy chroniące górników przed konkurencją ze strony tańszego węgla z Rosji. Według "FT", UE liczy na to, że dzięki dodatkowym funduszom przekona Polskę i inne niechętne kraje Europy Wschodniej do poparcia porozumienia w sprawie redukcji emisji CO2. "FT" zauważa, że Kopacz swoje wystąpienie wygłosiła dzień po opublikowaniu przez Grupę Wyszehradzką, czyli Polskę, Czechy, Węgry i Słowację, a także Bułgarię i Rumunię oświadczenia, w którym wyraziły one sceptycyzm w sprawie planu UE dotyczącego nowych celów klimatycznych. Wśród innych elementów przemówienia dziennik wymienia poparcie dla projektu unii energetycznej, zapowiedź starań o zwiększenie amerykańskiej obecności wojskowej w Polsce i apel o jak najszybsze podpisanie umowy o wolnym handlu UE-USA. Kopacz obiecała też 500 mln złotych, by zrekompensować straty firmom, które zostały dotknięte rosyjskimi sankcjami w wyniku konfliktu na Ukrainie.