O wątku mordowania Polaków, którzy pracowali niewolniczo w obozach pracy w okolicach Apulii "Gazeta" napisała jako pierwsza w sierpniu ubiegłego roku. Z zeznań świadków pracujących na włoskich plantacjach wynikało, że niepokorni, którzy nie chcieli płacić haraczu, bądź buntowali się przeciwko brutalnym metodom stosowanym przez obozowych kapo znikali bez śladu. W slangu pilnujących bezpieczeństwa w obozach nazywało się to "wywiezieniem pod oliwkę". Po kilku miesiącach polsko-włoska grupa śledczych wytypowała kilkanaście osób, które w oficjalnych statystykach zakwalifikowano jako zmarłych śmiercią naturalną, a w rzeczywistości mogli paść ofiarą gangsterów. Dziewięć ekshumacji Dziś, po przesłuchaniu 600 świadków i postawieniu zarzutów kilkudziesięciu osobom, policjanci są bliżej wyjaśnienia wątku morderstw we włoskich obozach. - Wkrótce dojdzie do dziewięciu ekshumacji zwłok pochowanych w okolicach Bari i Foggi - usłyszeliśmy od oficera Komendy Głównej Policji. W tych przypadkach śledczy mają uzasadnione podejrzenia, że w grobach spoczywają ofiary morderstw popełnionych przez organizatorów obozów pracy. Oględziny zwłok mają potwierdzić lub wykluczyć wersję o zabójstwach. We włoskich ekshumacjach będą uczestniczyć również polscy policjanci i prokuratorzy. - W tej chwili czekamy tylko, aż Włosi będą gotowi do przeprowadzenia oględzin grobów - przyznają polscy śledczy. Kolejne zatrzymania Dwa tygodnie temu, podczas wizyty we Włoszech minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro zapowiadał serwisowi gazetawyborcza.pl , że wkrótce zostaną zatrzymane kolejne osoby zamieszane w handel ludźmi na południu Włoch (chodzi o ludzi "stojących wysoko w hierarchii przestępczej"). Zarzuty mają zostać przedstawione kilku włoskim plantatorom, którzy korzystali z niewolniczej pracy Polaków, a także m.in. Ukraińców i Albańczyków.